Dietetyk Żółw kontra Dietetyk Zając - kto zwycięży na mecie?
Spora cześć dietetyków kończących studia zastanawia się nad uruchomieniem własnego gabinetu dietetycznego. No cóż, studia dietetyczne stają się obecnie wielką kuźnią bezrobotnych, więc nie pozostaje nic innego jak wziąć los w swoje ręce. Jedni swoje marzenia starają się urzeczywistnić jak najszybciej, inni z podjęciem tej decyzji zwlekają miesiącami a nawet latami. Poznajmy ich.
Dietetyk Żółw
Właśnie skończył studia i zastanawia się co dalej. Najpierw są wakacje, więc pora odpocząć. Potem jesień, więc na pewno nie jest to najlepszy okres by rozpoczynać taką działalność. Najlepiej poczekać na nowy rok, gdyż są szanse że pojawią się również dotacje. Wraz z wystrzałem sylwestrowego szampana niewiele się jednak zmienia. Działalność miała być otwarta, a nie jest. Urząd Pracy wciąż zwleka z uruchomieniem środków finansowych dla przebojowych przedsiębiorców, więc warto poczekać. Niestety, latem znów nadchodzą wakacje...
Ostatnie kilka miesięcy przemyśleń nasuwa też coraz więcej wątpliwości. Może warto jeszcze uzupełnić wiedzę i zdobyć kilka certyfikatów? Na domiar złego zewsząd wszyscy straszą, że dietetyków na rynku jest za dużo i szanse powodzenia takiego biznesu są znikome. Dietetyk żółw boi się nie tylko innych dietetyków ale coraz bardziej własnego cienia. I tak mijają kolejne lata oczekiwań na zmianę realiów rynkowych. Dietetyk żółw zamiast realizować się w wymarzonym zawodzie, wciąż zastanawia się co wpisać w swoje CV i żyje nadzieją, że praca go dogoni, wyprzedzi i zaproponuje się sama. Po trzech latach, mocno skonfliktowany z własnymi ambicjami zaczyna dojrzewać z decyzją. Pora rozpocząć. Niestety, w tym czasie rynek zdominowały już zające.
Dietetyk Zając
Marzenia o własnym gabinecie zaczął wcielać w życie jeszcze zanim skończył studia. Będąc już na ostatnim roku zdecydował się rozpocząć własną działalność. Nie czeka czy urząd pracy pomoże sfinansować mu marzenia, lecz wyciąga ostatnie zaoszczędzone grosze by jak najszybciej ruszyć. Ma świadomość, że każdy miesiąc opóźnienia zaowocuje kolejną konkurencją na rynku. Kiedy żółwie nieustannie zastanawiają się, zające mają już nieźle prosperujące gabinety i coraz silniejszą markę. Zamiast zbierać kolejne certyfikaty i opłacać w kółko te same, nic nie wnoszące szkolenia, inwestują swój czas i pieniądze w marketing i reklamę a cenną wiedzę zdobywają samodzielnie. Żółwie spotykają się więc na kolejnych konferencjach i radzą jak to jest ciężko i niesprawiedliwie na rynku. Jest więc okazja by wyżalić się na brak regulacji w zawodzie i obgadać konkurencję która odniosła sukces. Są też chętne by ubrać się w fartuchy i zorganizować wielki protest niezadowolenia zawodowego. Kiedy zające przyjmują już kilkudziesięciu klientów miesięcznie, załamane żółwie wciąż rozpisują diety jedynie mamie, cioci i jej koleżance. Ale wciąż wierzą i marzą, że zajączkom w końcu zabraknie energii i skończą przed metą jak króliczek z reklamy baterii Duracell. Niestety, biorąc pod uwagę jak kształtuje się współczesny rynek dietetyki szanse, że żółwie swoją cierpliwością przechytrzą zające, są raczej marne.
***
Jeżeli płynie w Tobie krew zająca to oczywiście chętnie Ci POMOŻEMY
Natomiast żółwikom na tą chwilę serdecznie dziękujemy. :)